Wyprawa motocyklowa 2015

Wakacyjny rajd motocyklowy 1-9.08.2015, Szwajcaria

Tegoroczny rajd motocyklowy postanowiliśmy poświęcić Szwajcarii, aby bliżej poznać ten kraj. Nasza ekipa w prawie niezmiennym składzie- 11 motocyklistów i 4 osoby z zaplecza technicznego, podróżujących za nami busem. Motocykle wszystkie te same co rok temu, jedynie nasz przewodnik Bogdan, odmłodził swojego Harleya- Electrę, zmienił też jego kolor na pomarańczowy, był dla nas bardziej widoczny. Jest to już nasza jubileuszowa, 10 wyprawa, kilka poprzednich wyjazdów jest opisanych w poprzednich wydaniach „Gazety Uczelnianej”.

Wyruszamy 1 sierpnia 2015r z Wrocławia. Pierwszy odcinek wiedzie za Monachium w okolice Augsburga, trasa około 700 km, przejeżdżamy ją w kilku grupach, nawet kilka osób wyjechało dzień wcześniej, rozkładając trasę na 2 odcinki. 

Właściwa trasa rozpoczyna się dopiero następnego dnia. Wyruszamy wczesnym rankiem, przejeżdżamy przez księstwo Lichtenstein, nawet nie wiedząc kiedy. Na granicy szwajcarskiej, nie ma żadnej kontroli paszportowej, mimo wszystko paszporty mamy w kieszeni. Na chwilę zatrzymujemy się w miejscowości Lochau nad jeziorem Bodeńskim. Upał towarzyszy nam każdego dnia, więc chwila oddechu nad wodą daje wytchnienie ale tylko na chwilę. Po południu, po przejechaniu około 350 km dojeżdżamy do znanej szwajcarskiej miejscowości Grindenwald. Położona na wysokości 1034m n.p.m miejscowość, jest jednym ze znanych kurortów narciarskich z możliwością wjazdu na znane lodowce Eiger i Wetterhorn. Jest to również jedno z najbardziej atrakcyjnych i kosmopolitycznych miejsc do zwiedzania latem, gdzie do spacerów jest wybór aż 300 km tras. Miejscowość ta znana jest już od połowy XIX wieku, kiedy pojawili się tu pierwsi turyści z Anglii. Dzięki doprowadzeniu linii kolejowej, powstała tu w 1908 r najwyżej położona trasa kolejowa w Europie, ze słynnym wjazdem do najwyżej położonej stacji kolejowej Jungfraujoch (3454m). Część trasy kolejka przejeżdża po specjalnych torach z zębatką, aby móc pokonać strome podejścia. Zostajemy tu jeden dzień dłużej. Niestety, mnogość turystów z krajów azjatyckich powoduje, że nie możemy wybrać się na podróż tą słynna kolejką. Będąc w kasie już o 7 rano dowiaduję się że wszystkie rezerwacje na cały dzień, pomimo wysokiej ceny około 900 PLN są już wysprzedane, rezerwacje trzeba robić kilka dni wcześniej. Pozostał nam wjazd kolejką linową na szczyt First 2168m i podziwianie widoków z przepięknie położonego tarasu. Ze szczytu tego wiedzie jedna z najpopularniejszych tras widokowych i najsłynniejszy na świecie widok z okolic małego jeziorka na szczyty Eiger (3970m), Mönch (4107m) i Jungfrau (4158m), znany chociażby z opakowań szwajcarskich czekoladek.

Szwajcarzy w tej miejscowości nie są zbyt uprzejmi. Wiedzą, że ze względu na wysokie ceny turyści przyjeżdżają tu na krótko i że zawsze będą tu kolejni odwiedzający, niekoniecznie z chęcią powrotu. 

Następnego dnia wyruszamy do miejscowości Thonon–les-Bains – 370 km, położonej we francuskiej strefie jeziora Genewskiego. Po drodze zajeżdżamy do miasteczka Gstaad, gdzie mieszka nasz reżyser Roman Polański. Krótki spacer po tym luksusowym mieście uświadamia nam że też chętnie byśmy tu zamieszkali.  Nad miastem góruje pięciogwiazdkowy hotel Gstaad Palace. Na tarasie hotelu, podziwiając widok na majestatyczne Alpy szwajcarskie, pijemy wspólną kawę za jedyne 200 Franków. Tuż przed naszą końcową miejscowością przejeżdżamy przez kolejny kurort Evian, z przepięknymi pałacami i willami ciągnącymi się wzdłuż głównej drogi.  Produkowana tu słynna na cały świat woda mineralna o tej nazwie jest znana aż od 1789r, kiedy to pewien francuski arystokrata Marquisde Lessert, pijąc tę wodę, pozbył się swojego cierpienia, kamicy nerkowej.

Wieczorem odpoczywamy, spożywamy kolację w restauracji z widokiem na jezioro i z cenami bardziej akceptowalnymi niż w Szwajcarii. Ale wracamy do tego kraju jeszcze następnego dnia, naszym celem jest ekologiczne miasto Zermatt. Trasa nie jest zbyt długa, około 180 km, jednak upał i motocyklowa odzież powodują większe zmęczenie. Już przy 23 stopniach Celsjusza robi się ciepło na motocyklu, nie mówiąc o upałach przekraczających 30 stopni. Nawet pęd przepływającego powietrza nie chłodzi. Po drodze przejeżdżamy przez liczne w tej okolicy tunele. Gdy w jednym z nich temperatura przekracza 38 stopni, to wyjazd z tunelu w 34 stopniowy upał wręcz chłodzi. W Zermatt nie ma pojazdów spalinowych, ze względów ekologicznych zostawiamy motocykle na parkingu w końcowej miejscowości Täsch, bierzemy niezbędne rzeczy w rękę i dojeżdżamy do Zermatt około 10 km specjalnym pociągiem. 

Miejscowość leży na wysokości szczytu naszej Śnieżki- 1610m. Jest to jedna z najatrakcyjniejszych miejscowości narciarskich, z 63 kolejkami górskimi i 300 km tras dla narciarzy. Piękna i uroku tej miejscowości dodaje widok na szósty co do wysokości szczyt alpejski Matterhorn- 4478m. Jest to jeden z najbardziej znanych szczytów świata, jego sylwetka jest utożsamiana z symbolem góry w ogólne. Ze względu na swój odstraszający wygląd, jej szczyt był  też dość późno zdobyty.  Znajduje się tu „Matterhorn glacier paradise” najwyżej położony teren narciarski w Europie, gdzie latem trenują narciarskie kadry narodowe z wielu krajów.

Udajemy się kolejką zębatą na szczyt Gornergrat, na wysokość 3100m. Kolejka wspina się po tak stromym zboczu, że trudno jest ustać na stojąco w pociągu. Przez całą trasę podziwiamy piękny, biały, skąpany w słońcu szczyt Matterhorn. Przynajmniej tym rekompensujemy sobie nieudaną wcześniejszą podróż  podobną kolejką z miejscowości Grindenwald.

Na szczycie termometry wskazują 7 stopni Celsjusza. W pełnym słońcu, niebieskim niebie podziwiamy widoki w krótkich spodenkach koszulkach i klapkach.

Nawet wieczorem, przechadzając się po mieście jest ciepło. Temperatura obniża się znacznie, gdy przechodzi się wzdłuż rwącego strumienia. Fala ciepła w ciągu dnia, powoduje szybsze topnienie śniegu na lodowcach, i ten spokojny zazwyczaj strumień jest teraz wręcz niebezpieczny. Mieszkamy w jednym ze skromniejszych hoteli, trochę na uboczu, cena tutaj za jedną noc równa się cenie za 2 noce we wcześniej odwiedzanym Grindelwaldzie, gdzie też nie było tanio, to są tzw. inne uroki Szwajcarii.

Następny dzień, kolejny dzień upałów w Europie, wita nas bezchmurnym niebem. Do przejechania mamy około 350 km, ale po alpejskich trasach. Dzisiejsza trasa jest kwintesencją naszego wyjazdu. Alpejskie trasy są wyzwaniem dla motocyklistów, a wśród nich agrafkowato ciągnące się przejazdy przez słynne przełęcze Grimselpass i Furkapass. Dzień jest wyczerpujący, nie za bardzo już nam się chce zwiedzać kolejny  nie tylko narciarski kurort Saint Moritz. Przełęczą od strony Szwajcarii dojeżdżamy do Livigno, znanego bezcłowego kurortu górskiego we Włoszech. Rozrzedzone powietrze na 1800m, atrakcyjne ceny w licznych sklepach powodują że każdy mocno uszczupla zasoby swojego portfela. Rekompensatą jest może cena benzyny, niższa tu o 30%. W Livigno robimy sobie jeden dzień więcej wypoczynku. Powoli szykujemy się do powrotu do Polski. Wydrążonym w skale, 3 kilometrowym, wąskim tunelem, będącym w zimie czasami tutaj jedyną drogą komunikacyjną, wyjeżdżamy z Livigno w sobotę rano. Część grupy przejeżdża 1000 km trasę do Polski w ciągu jednego dnia, pozostali z noclegiem w okolicach Monachium. Dojeżdżają do polski w niedzielę około południa. Jedni i drudzy po drodze zatrzymują się jeszcze w centrum Garmisch Partenkirchen na krótkie zwiedzanie i kawę. Ogółem pokonujemy 3100km i z zainteresowaniem czekamy na przyszłoroczne propozycje wyjazdów.

Opis zdjęć:

  1. zaparkowane motocykle przed hotelem w Grindelwaldzie
  2. Czekoladkowy widok na szczyty Eiger, Mönch  i Jungfrau
  3. Widok na hotel Gstaad Palace
  4. Widok na Matterhorn ze szczytu Gornergrat, widoczna stacja kolejki
  5. Zermatt noca ze szczytem Matterhorn
Wyprawa motocyklowa 2015
Wyprawa motocyklowa 2015
Wyprawa motocyklowa 2015
Wyprawa motocyklowa 2015
Wyprawa motocyklowa 2015